WYNIKI KONKURSÓW
WYNIKI KONKURSÓW
Centrum Młodzieży imienia Henryka Jordana w Krakowie ogłosiło w tym roku konkurs plastyczny i literacki, nasi uczniowie chętnie i licznie wzięli w nim udział i… udało im się zdobyć kilka dyplomów! Największy sukces osiągnęła Anastazja Mitjajewa, wykonała piękną pracę na temat starego Krakowa, technika: grafika komputerowa i wygrała tygodniowe warsztaty w Krakowie. Wyróżnienia w konkursie plastycznym zdobyli Karina Buraczewska oraz Anna Lasota, a w konkursie literackim Władysław Safronow oraz Anastazja Podriabinkina (nauczyciel Magdalena Łajewska).
Gratulujemy, jesteśmy z was dumni!
Anastazja Podriabinkina
Moja bajka o smoku Wawelskim
Krakowie! Sławny Krakowie! Piękne miasto najciekawszej historii stuleci, głębokie źródło prastarej kultury polskiej i wielkich wydarzeń. Majestatyczność w szkicach zagadkowej przeszłości, która owija Ciebie jak cienka historyczna zasłona. Tu bieży błękitna Wisła i niesie swoje perłowe fale koło starego zamku. Jego potężne ściany ciągną się do głębokiego, niebieskiego nieba. A obok majestatycznego zamku, koło Wisły, stoi prawdziwy Smok.
To jest pomnik Smoka Wawelskiego. Istnieje bardzo wiele bajek i legend, dlaczego smok jest taki ważny w krakowskiej historii. Opowiem jeszcze jedną.
To było bardzo wiele lat temu. W Krakowie żył sławny Krak. W ten czas miasto nie miało jeszcze swojej nazwy osobowej. I wszystko było w tym nienazwanym Krakowie dobre i spokojne. Rozwijał się handel z innymi miastami i miasteczkami. Kraków rósł i kwitł.
Ale... pewnego razu w okolicach miasta pojawił się przerażający smok. Nikt go nie mógł zobaczyć, ale ludzie mówili, że straszydło ma ogniowy oddech, czerwono-zieloną skórę, długie zęby i jest wielki jak dwunastu mężczyzn.
Ludzie bardzo bali się potwora, bo on codziennie połykał stado owiec lub kóz. Smok mieszkał w Smoczej Jamie, daleko za miastem. Nikt w nocy nie wychodził za miasto, a z jamy było słychać głośny ryk straszydła.
Książę Krak miał bardzo ładną córkę – Wandę. Była ona wysoka, miała długie czarne włosy i piękne błękitne oczy. Wanda była bardzo dobra i wszyscy ludzie lubili ją. Wielu królów chciało, żeby Wanda została ich żoną. Ale ona tego nie chciała, kochała prostego chłopaka Skubę. Krak nie życzył sobie, żeby jego droga córka była żoną rolnika. I wtedy Wanda wymyśliła sprytny plan...
Dziewczyna była bardzo odważna i poszła do Smoczej Jamy. Smok wtedy dopiero obudził się. Wanda krzyknęła:
- Smoku! Wiem, że tutaj jesteś.
Nikt nie odpowiedział.
- Smoku! Proszę! Wiem, że nie jesteś zły!
Po chwili można było usłyszeć głos smoka:
- Odważna dziewczyna! Czego potrzebujesz, Wando, córko księcia Kraka?
- Skąd znasz moje imię? – zdziwiła się Wanda.
- Wiem wszystko! – odpowiedział Smok.
- Jestem czarownikiem. Wanda była bardzo zaciekawiona. Smok – czarodziej? Dziwne... A Smok Wawelski kontynuował rozmowę.
- Tak naprawdę nie jestem zły. Ludzie zawsze mnie się bali.
- Ja się Ciebie nie boję! Jesteś dobry – zawołała Wanda.
- Dziękuję bardzo. Pomogę Ci! Wiem, że Twoja miłość nie jest szczęśliwa.
- Tak! To prawda! – powiedziała Wanda i poprosiła Smoka:
- Proszę, Smoku, zrób coś dla mnie, mam pewien plan. Chcę, żebyśmy byli szczęśliwi: Skuba, Ty i ja.
- Co powinienem zrobić? Bardzo chcę, żebyś się mnie nie bała – powiedział Smok.
Wtedy – ciągnęła Wanda – musisz codziennie jeść stado owiec. Pewnego dnia pójdę do lasu i ludzie będą mnie szukać. Powiem Skubie – mojemu ukochanemu, że będę w Smoczej Jamie. On tu przyjdzie, a potem odniesiesz nas do miasta i my powiemy ludziom, że Skuba Ciebie oswoił.
- Wiem, wiem, co będzie dalej – mówił Smok – dobry pomysł. Ludzie przekonają się o tym, że jestem dobry, a książę Krak pozwoli Skubie ożenić się z Tobą.
- Tak – odpowiedziała Wanda.
- Wyjdź do mnie, Smoku. Chcę Ciebie zobaczyć – poprosiła dziewczyna.
- Dobrze. Tylko nie bój się! – powiedział Smok.
On był zupełnie niestraszny. Wielkie, dobre, żółte oczy, zielono-czerwone ciało, dwa wielkie złote skrzydła. Wandzie spodobał się. Jeszcze trochę porozmawiali i rozstali się w przyjaźni.
Od tego czasu, jak umówiła się Wanda ze smokiem, zjadał on codziennie stado owiec i ludzie bali się go.
Pewnego dnia był w Krakowie wielki popłoch. Wanda zniknęła. Nie było jej nigdzie. Wtedy ludzie zdecydowali, że Wandę porwał straszny smok.
Książę Krak bardzo się zmartwił. Kochał swoją córkę. Pewnego razu zebrał Krak wszystkich ludzi na placu i głośno powiedział:
- Wszyscy wiemy o straszydle, ale... Ten człowiek, który nie wystraszy się smoka i odda mi córkę, otrzyma pół mojego majątku oraz Wandę za żonę. Czy ktoś mi pomoże?
Wszyscy ludzie milczeli, nagle na środek placu wyszedł młody chłopak i krzyknął:
- Wielki Książę Kraku! Ja uratuję Wandę! Umrę w bitwie ze straszydłem, ale uratuję piękną Wandę.
To był Skuba. Bardzo kochał Wandę. Miał jasne włosy, błękitne oczy, był wysoki i miał śmiałe i złote serce. Miłość – piękna to rzecz. I Skuba już myślał o tym, jak będzie mieszkał ze swoją ukochaną. Z tymi marzeniami odważny chłopak szedł do Smoczej Jamy.
Wtenczas już na niego czekano w Jamie... Wanda była pewna miłości Skuby i tego, że przyjdzie, żeby zmagać się ze stasznym smokiem. Ale na jedną chwilę wdarł się niepokój do serca Wandy. Co będzie, jeśli Skuba nie przyjdzie? Nie zechce jej uratować?
A smok leżał w Jamie i patrzył na dziewczynę jasnymi, wielkimi, dobrymi oczami.
- Nie bądź taka smutna, droga Wando! Przyjdzie Twój Skuba... Widzę, że teraz jest w lesie – mówił Smok Wawelski.
- Skąd to wiesz? – zdziwiła się Wanda.
- Jestem czarownikiem i chcę Tobie pomóc. – odpowiedział smok.
W tej samej chwili koło Jamy usłyszeli głos Skuby.
- Chodź do mnie, straszny Smoku. Oddaj mi Wandę!
Wanda powiedziała do Smoka:
- Proszę, idź do niego, chcę wiedzieć, czy nie będzie się Ciebie bać.
- Dobrze – odpowiedział smok – Sam jestem ciekaw...
Wyszedł do Skuby, Wanda była niedaleko. Kiedy śmiały chłopak zobaczył Smoka, to nie przestraszył się go, powiedział:
- Takie wielkie straszydło, a biedą dziewczynę u siebie trzyma.
- Nie uwierzysz, ale nie jestem straszydłem. – powiedział Smok. I wtedy do Skuby przyszła Wanda. Oczy jej płonęły, spojrzała na Smoka i podbiegła do Skuby. Kochany rzucił się w jej ramiona. Wanda krzyknęła:
- Skubo! Mój ulubiony! Wiedziałam, że przyjdziesz do mnie.
Skuba objął Wandę i mówił:
- Tak niepokoiłem się o Ciebie. Ten okropny smok zabrał moje szczęście! Czy wszystko w porządku?
- Skubo! Smok nie jest zły, jak wszyscy myślicie. On jest czarownikiem. To ja go poprosiłam o to, by codziennie zjadał stado owiec, a potem do niego przyszłam. Chciałam, żeby wszyscy w mieście myśleli, że mnie zabrał smok! Wiedziałam, że przyjdziesz po mnie. Razem pójdziemy do miasta, powiesz ludziom, że smok nie jest zły, a mój ojciec pozwoli Tobie ożenić się ze mną – odpowiedziała Wanda w wzburzeniu.
- Droga moja Wando! Jaka Ty jesteś sprytna! Bardzo cieszę się, że wszystko tak dobrze idzie. Dziękuję Tobie, Smiku Wawelski, że zechciałeś nam pomóc. – z tymi słowami Skuba zwrócił się do Smoka.
Smok odpowiedział:
- Żyję na świecie już 1000 lat i jestem bardzo szczęśliwy, że kochacie się. Ona jest piękna i dobra!
- W takim razie idziemy do miasta – zaproponowała Wanda.
- Wskakujcie na grzbiet – odpowiedział Smok. Polecimy do miasta. Wanda ze Skubą zgodzili się. Książę stał na balkonie. Patrzył na szare niebo. Jakież było jego zadziwienie, kiedy Smok przyleciał do Krakowa. Ale kto to siedział na jego grzbiecie? Koło Smoka już stali ludzie. Krak zobaczył Wandę ze Skubą.
- Co to znaczy? – zapytał książę Krak. Wanda razem ze Skubą i Smokiem uśmiechnęła się. Potem Wanda wytłumaczyła, że smok nie jest zły, ponieważ Skuba go oswoił.
Historia ta bardzo zadziwiła wszystkich ludzi. Nikt nie mógł uwierzyć, że smok jest tak dobry. Potem zabrał głos Krak:
- Tak jak obiecałem, Skuba może ożenić się z Wandą, życzę Wam szczęścia i radości. Dziękujemy też Smokowi. Zrobię wszystko, o co poprosisz.
- Chcę, żeby to miasto nazywało się Krakowem i żeby Skuba z Wandą byli szczęśliwi!
- W takim razie – powiedział Krak – niech Smok będzie symbolem Krakowa!
Wszyscy ludzie się zgodzili.
Od tej pory istnieje taka legenda, że kiedy będzie w Krakowie jakieś nieszczęście, to przyleci do miasta Smok Wawelski i wszystko będzie dobrze!
Wypracowanie na temat „Kto ty jesteś? Polak mały…”
Władysław Safronow, miasto Mohylew, Białoruś
I
- Kto ty jesteś?
- Polak mały…
Odpowiedź taka wymaga wyjątkowej odwagi. Bo wtedy, kiedy nazywamy się Polakami, bierzemy ciężar wszystkich obowiązków przed naszą Ojczyzną.
Być i nazywać się Polakiem przecież nie jest łatwe. Były takie czasy, że za przynależność do narodowości polskiej można było nawet umrzeć.
W tym wypracowaniu spróbuję opisać zasady i ciężar nie tak prostego bycia Polakiem.
II
Co oznacza być Polakiem?
Odpowiedzi może być do woli.
Ale wszystkie można odnieść do kilku grup. Wiadomo, że Polakiem przecież można być pod dwoma różnymi warunkami: z pochodzenia i w sercu.
Pierwszy warunek to pochodzenie polskie. Być Polakiem z pochodzenia oznacza mieć krewnych, którzy mieszkają (mieszkali) w Polsce.
Pochodzenie nie jest wcale zależnym od nas warunkiem. My nie wybieramy swojej narodowości i nie możemy zgodnie ze swoją wolą zrobić się Anglikami czy Niemcami.
Drugi warunek to zainteresowanie Polską – wprost zależy od nas. Dlatego, żeby być Polakiem w sercu – interesować się Polską, lubić Polskę, pochodzenie polskie czy wyznanie wiary katolickiej, rozpowszechnionej w Polsce, nie jest wymagane. Kto chce – ten lubi Polskę. I może to być ktokolwiek.
Uważam, że jeśli ktoś spełnia pierwszy warunek (pochodzenie), to musi spełniać i drugi (zainteresowanie).
Dlatego dzieci pochodzenia polskiego, jeśli mieszkają na obczyźnie, muszą lubić swoją Ojczyznę, bo przez to oni oddają słuszność swoim przodkom.
Bo jeśli nie lubisz dalekiej Ojczyzny swojej, to nie lubisz tak samo siebie i przodków swoich, dla których ta Ojczyzna daleka kiedyś była Domem.
Druga sprawa to tamte dzieci, które nie pochodzą z Polski, ale uczą się języka polskiego i kultury polskiej. Czasem bywa tak, że one uczą się lepiej od Polaków, którzy po porostu się lenią.
A ile takich „polskich” dzieci przez lenistwo w ogóle nie chodzi na zajęcia polskiego? I czy tacy „Polacy” spełniają swój niekoniecznie olbrzymi dług przed przodkami?
Mieć Polskę w sercu to oznacza lubić Polskę. Lubić Polskę powinien każdy Polak.
A jak można lubić Polskę? Jak można oddawać słuszność swoim polskim przodkom?
Na pewno lubić Polskę to najpierw lubić jej miasta i miejscowości – Kraków – dawną stolicę Polski, Warszawę – dzisiejszą stolicę Rzeczpospolitej, Gdańsk – polską stolicę Morza Bałtyckiego, Poznań – handlowe centrum Polski, Toruń – miasto architektury średniowiecznej, stolicę polskich Tatr – Zakopane oraz źródło narodowości polskiej – miasto Gniezno.
Lubić Polskę to tak samo lubić jej sławnych synów – Adama Mickiewicza – znanego nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie poetę, Henryka Sienkiewicza – pisarza, autora powieści „Krzyżacy”. Fryderyka Chopina – największego polskiego kompozytora, Stanisława Moniuszkę – twórcę polskiej opery narodowej, Wojciecha Bogusławskiego , „ojca” teatru polskiego oraz Teatru Narodowego w Warszawie. Etnografa, folklorystę Oskara Kolberga, który badał i zbierał polską twórczość ludową. Historię Polski wysławiał Jan Matejko. Jan Matejko malował monumentalne obrazy – sceny z narodowej historii Polaków. Nie wolno też zapomnieć o Tadeuszu Kościuszce – bohaterze narodowym nie tylko Polski, ale i Stanów Zjednoczonych, który walczył za wolność Polski, ogłosiwszy bunt w Krakowie w roku 1791.
Lubić Polskę to także lubić jej pomniki architektury. Jest ich w Polsce bardzo wiele. Wśród nich są Rezydencja Królewska na Wawelu, Katedra Wawelska, Wieża Zygmuntowa, Kościół Mariacki, Uniwersytet Jagielloński, Collegium Maius oraz Sukiennice w Krakowie. W sławnej Warszawie, stolicy Polski, są Śródmieście Krakowskie, Zamek Królewski, Kościół Świętego Krzyża, Kolumna Zygmunta III Wazy, pomnik Kopernika, Akademia Nauk, Uniwersytet Warszawski, Kościół Wizytek, Hotel Bristol i inne.
Lubić Polskę to oznacza zawsze bronić naszej wspólnej Ojczyzny, nie bać nazywać się Polakami. Polska przecież potrzebuje naszej pomocy.
Bronić naszej Ojczyzny trzeba zawsze i wszędzie, zaczynając jeszcze od krótkiej dyskusji w szkole. Bo to jest wielki wstyd siedzieć z założonymi rękami, kiedy Ojczyźnie Twojej coś niesprawiedliwie zarzucają. A to, niestety, zdarza się bardzo często.
Lubić Polskę to też oznacza uczyć się języka polskiego, poznawać historię, kulturę i literaturę polską, wyjeżdżać do Polski, zwiedzać polskie zabytki, ciekawić się nowościami z Ojczyzyny itd.
Oczywiście, to wszystko jest bardzo trudne. Trudne, ale tylko nie dla prawdziwego Polaka.
Oczywiście teraz są już inne czasy. Teraz nie trzeba bronić Ojczyzny tak, jak na przykład w latach 1811-1812. Ale bitwa za Polskę trwa i do tej pory. I będzie trwała, kiedy my żyjemy i trwamy na tej Ziemi.
Choć minęły stulecia, ale słowa Polskiego Hymnu Narodowego nie straciły swojej aktualności aż do tego czasu, przypominając nam, że bycie Polakiem jest bitwą.
„Jeszcze Polska nie zginęła,
Kiedy my żyjemy,
Co nam obca przemoc wzięła,
Szablą odbierzemy.
Marsz, marsz Dąbrowski,
Z ziemi włoskiej do Polski,
Za twoim przewodem,
Złączym się z narodem.”
Waszym zdaniem