Główna » Kultura i Historia

Lenino … 74 lat temu

październik 21, 2017 Brak komentarzy

12 października bieżącego roku odbyła się uroczystość upamiętniająca 74 rocznicę bitwy pod Lenino. Przedstawiciele Domu Polskiego aktywnie uczestniczyli we wszystkich przedsięwzięciach organizacyjnych poprzedzających tą uroczystość.
Członkowie stowarzyszenia polskiego, parafianie katolickiej diecezji w Mohylewie (45 osób – najliczniejsza delegacja) znowu wspólnie odwiedziliśmy to święte miejsce. Nad wszystkimi zorganizowanymi z tej okazji imprezami w Lenino dumnie powiewała Biało-Czerwona flaga ZPB. Na uroczystości byli obecni wysocy goście – wicegubernator województwa mohylewskiego Andriej Kuncewicz oraz dylegacja Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej na czele z ambasadorem Panem Konradem Pawlakiem. Byli jeszcze przedstawiciele z Rzeczypospolitej Polskiej – członkowie Stowarzyszenia Tradycji ludowego Wojska Polskiego im. Zygmunta Berlinga w Warszawie na czele z prezesem p. Kazimierzem Rdzankiem, delegacja partii „Postęp i demokracja” na czele z prezesem p. Bogdanem Pokrowskim,  przestawiciele Związku Inwalidów Polskich,  którzy przyjechali z własnej inicjatywy na prywatnych samochodach.  Pomocy w komunikacji , logistyce, gościom z Polski  udzielali  tłumacze-członkowie naszego polskiego stowarzyszenia.   Wszystko w oprawie   „ładu wojskowego”, każdy punkt programu należało wykonywać szybko i sprawnie, ponieważ jesienny dzień jest krótki. Pamięć poległych żołnierzy, w części polskiej cmentarza,  uczczono nabożeństwem  żałobnym, a pod  pomnikiem żołnierzy radzieckich odbyła się – Liturgia. Następnie pamięć  ofiar  uczczono minutą ciszy. Na ich cześć oddana została też salwa honorowa, a w miejscach spoczynku złożono wieńce i wiązanki kwiatów.

W powiecie goreckim województwa mohylewskiego we wsi Lenino znajduje się Pomnik-Memoriał drogi tak Białorusinom jak i Polakom pomnik-symbol polsko-białoruskiego braterstwa broni. To tu w walkach 1943 roku 12 października pierwsza polska Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, pod dowództwem gen. Zygmunta Berlinga, utworzona na terytorium ZSRR, odbyła swój „chrzest bojowy” w pierwszej walce z hitlerowskim najeźcą.
Za  bohaterstwo i odwagę ponad 500 polskich żołnierzy, którzy ramię w ramię z żołnierzami radzieckimi walczyli przedzierając się przez hitlerowskie linie obronne, zdobywali szczyty, otrzymało wysokie odznaczenia. Przyznano im 239 rosyjskich i 247 polskich orderów i medali.
Juliusz Hubner, kapitan Władysław Wysocki, fizylierka Aniela Krzywoń (pośmiertnie) otrzymali tytuły Bohatera Związku Radzieckiego. Od Lenino żołnierz polski rozpoczął swój zwycięski szlak przez Warszawę do Berlina.
W braterskich mogiłach pod Lenino spoczywają 1711 radzieckich i 502 polskich żołnierzy. Na bohaterskim wzgórzu dziś znajduje się  muzeum braterstwa radziecko-polskiego. W 1968 w tym miejscu został otwarty kompleks pamięci, którego częściami są obelisk  i muzeum zaprojektowane w formie żołnierskiego hełmu. W „sercu” muzeum, jego centralnej części rozpościera się diorama „Bitwa pod Lenino”. Wśród eksponatów flagi polskich i radzieckich jednostek wojskowych, osobista broń żołnierzy, nagrody, pamiątki, materiały źródłowe dotyczące uczestników bitwy.
W miejscach potyczek bitwy pod Lenino odbywają się okolicznościowe uroczystości dla upamiętniania bohaterstwa narodów w walce z faszyzmem. Na uroczystości poświęcone pamiętnej dacie przyjeżdżają weterani, uczestnicy bitwy pod Lenino i kombatanci II Wojny Światowej z Polski.
Pamięć o krwawych walkach na zawsze zostanie w sercach młodych i każdego, kto okolicznościowo odwiedza to miejsce pamięci!
Wojna nie oszczędziła również naszych rodzin. W oddziałach dywizji Tadeusza Kościuszki walczyli przedstawiciele Polonii mogilowskiej. Uczestniczymy w mityngach w Lenino już od ponad 20 lat. Raz w roku, w październiku znów staje się to miejsce miejscem wspólnym wielu Narodom.
Czym dla nas jest ta bitwa? Czym jest dla nas pamięć o niej?
Chciałbym zwrócić uwagę przybyłych tutaj, po raz pierwszy, na nazwiska poległych żołnierzy polskich  wyryte na płytach nagrobnych cmentarza polskiego. Polacy z różnych zakątków Związku Radzieckiego, z Białorusi, krajów Nadbałtyckich, Moskwy, Petersburga, Azji Środkowej, Syberii oraz naszej Mohylewszczyzny przybywali na to historyczne miejsce, aby walczyć w składzie polskiej dywizji. Walczyć ze złem, walczyć o pokój, walczyć o dobro, wywalczyć braterstwo i przyjaźń między narodami świata, uwolnić świat od demagogii, podziałów, nienawiści.
Stąd chcieli wrócić do ojczyzny z bronią w ręku niosąc jej pokój, niosąc wyzwolenie od nienawiści, śmierci, lęku, krajom ogarniętym szaleństwem wojny wydanej światu przez faszyzm. Wielu z nich pozostało tutaj na zawsze, nie doczekali zwycięstwa, nie znaczy to jednak, że nie są jego, tego zwycięstwa współautorami.
I ta ich ofiara złożona światu jest świadectwem tego, że  rośliny istnieją w sobie, owady dzięki sobie, a ludzie istnieją dla siebie,  dla siebie by tworzyć, by dzielić się, by siebie wzajemnie bronić przed złem, a gdy trzeba oddawać swoje życie. Oni już nie przemówią, za nich mówi cmentarna cisza, obyśmy, obyście szczególnie wy młodzi umieli usłyszeć jej krzyk, jej wołanie- nigdy więcej wojny! Nigdy więcej człowiek człowiekowi, nie może być wilkiem w żadnej sprawie, dla żadnej ideologii!
Wojna dotknęła i nasze rodziny. Porucznik Kazimierz Wańkowicz to wujek mojego kolegi Sergiusza  Marszałkowskiego (który wraz ze mną ,jako tłumacz,  od lat  uczestniczy w obchodach rocznicowych} walczył tutaj w składzie pierwszej dywizji imienia Tadeusza Kościuszki jako naczelnik sztabu batalionu ćwiczeniowego, mój ojciec w 1943 roku trafił do obozu niemieckiego, matka została bez rodziców.
Ciągle jeszcze żyją ludzie, uczestnicy tamtych dni i nocy. Ciągle na szczęście żyje jeszcze pamięć. Choć spotykamy się z różnymi ocenami historycznymi samej bitwy pod Lenino i uczestnictwa wojsk polskich wyrosłych z dywizji T. Kościuszko to, co by  nie zostało powiedziane i jak ocenione my winni jesteśmy pamięć tym, którzy walczyli. Oni walczyli o wolność, ginęli za wolność, apolitycznie, chcieli pokoju. I to właśnie w imię tamtego pragnienia o dobru, pokoju, w samym sercu wydarzeń sprzed lat, w październiku spotykają się  Białorusini i Polacy, aby pokazać to, co wydaje się spełnieniem, pokazać, że krew nie darmo przelana, pokazać, że istnieje dialog między narodami. Że istnieje normalność, że istnieją słowa ponad podziałami, że więcej nas łączy niż dzieli i co więcej, że są tacy, którzy potrafią pielęgnować właśnie przez pamięć okrucieństw wojny idee pokojowego współistnienia bez otoczek, bez kontekstów, gdy inni robią wszystko by zepsuć to, za co pokolenia ginęły, cierpiały, co pokolenia wypracowały.
Jeszcze więc raz chcę w imieniu nas spadkobierców żołnierskiej ofiary podziękować zmarłym i żyjącym uczestnikom walk pod Lenino, walk na wszystkich frontach w drodze do wyzwolenia i zaapelować do wszystkich, szczególnie do młodzieży, by ta ziemia, ta uroczystość była jak lekcja, której zadaniem domowym jest praca nad tym by NIGDY JUŻ WIĘCEJ WOJNY... !!!

Chylimy czoła przed czynem bojowym.

Jerzy Żurawowicz

123456789111213141516171819

Z Wielkopolski na wschód albo rocznica bitwy pod Lenino
Ponad 20 lat swojego życia spędziłam w Nekli, małej miejscowości w województwie wielkopolskim. Tam nazwisko Szalaty było bardzo swojskie, wręcz typowo nekielskie. Pamiętam kolegę z 8 a, Krzysztofa Szalaty, sklep spożywczy Szalatych, tragicznie zmarłą Martę Szalaty... Pewnie stąd więło się moje ogromne zaskoczenie przy lekturze wzruszającej książki „Za to, że byli Polakami”, w której Wiktor Szalaty opisuje wspomnienia z bitwy pod Lenino, a to już bardzo blisko do Mohylewa, w którym spędzam dwunasty rok swojego życia.
Oto jego wspomnienia:
1 września 1943 r., w czwartą rocznicę napaści hitlerowców na Polskę, wyruszyliśmy na front. Na stacji Chrustowo załadowaliśmy się do eszalonu wojskowego. Jechaliśmy 180 km do Moskwy i następne 150 km do Wiaźmy. Stamtąd, do Smoleńska, na piechotę i dalej, pod Lenino. W dzień kryliśmy się w lasach, nocą odbywały się marsze. Szosy zniszczone przez czołgi, wszystkie mosty i przepusty na rowach wysadzone w powietrze. Co kawałek przeszkoda wodna. Po kolana w wodzie musieliśmy przenosić sprzęt i pomagać wozom taborowym pokonywać przeszkody. Był już przecież październik, z niskimi temperaturami. Najtrudniej było ze snem. W nocy maszerowaliśmy, w dzień, zamiast odpocząć i spać, musieliśmy się okopać, ubepieczyć i wykonać dziesiątki innych zadań. Po czterech dniach ludzie byli do niczego. Zasypiali w marszu. Przewracali się i zasypiali nawet w rowie.
Przed bitwą nie było żadnego odpoczynku. Normalne zajęcia, zajmowanie stanowisk, maskowanie się. Zatrzymaliśmy się 3-4 km przed rzeczką Miereją. Nasz 3 pp znajdował się w odwodzie. Por. Połzun, który dowodził naszą kompanią pod Lenino, był przewidującym dowódcą. Przyszedł rozkaz, aby kopać się na dole, w podmokłym terenie.
- Mam to gdzieś – powiedział – tutaj macie się okopać na górce, koło mnie, a nie w wodzie. Miał rację. Ci co znaleźli się na dole, porządnie przemarzli...
W drugim dniu bitwy, w bagnie na torfowisku obok mojego stanowiska upadł pocisk artyleryjski dużego kalibru. Przysypało mnie błotem.Pamiętam dźwięk podobny do tłuczonego szkła i przestałem cokolwiek słyszeć. Tak zakończyła się dla mnie bitwa pod Lenino.
Uważny czytelnik zapyta, jak los rzucił pana Wiktora z Wielkopolski na wschód. W latach 30-tych obowiązywał program „Kultura rolna na wschód”, z którego skorzystała rodzina Szalatych. Słabe gleby w nekielskich okolicach z trudem karmiły wielodzietną rodzinę (pan Wiktor był dziewiąty spośród piętnaściorga dzieci), która zdecydowała się na przeprowadzkę do Staniewicz, leżących w połowie drogi między Brześciem a Baranowiczami. Tam dobrze im się powodziło, kupili sobie motocykl, radio... Niestety spokojne życie nie trwało długo, wybuchła wojna. 10 lutego 1940 bolszewicy deportowali liczną rodzinę pana Wiktora do Archangielska. 23 maja 1943 roku mój rodak wstąpił do I DP im. T. Kościuszki, która walczyła po Lenino.
Ilekroć wracam do tamtych czasów, czytając wspomnienia cywili oraz żołnierzy, myślę, że ludzie tacy jak pan Wiktor byli ulepieni z innej gliny, chorowali ciężej niż my, pracowali w gorszych warunkach, ciągle Bóg stawiał przed nimi zadania niewykonalne z naszej perspektywy, a oni szli, walczyli, bo tak trzeba i już. Chciałoby się opowiedzieć o tym wszystkim ludziom, którzy na przystankach, w poczeklaniach, przez telefon narzekają bez końca, że zimno, że nie ma pieniędzy i że jest coraz gorzej!

Magdalena Lajewska

Waszym zdaniem

Подтвердите, что Вы не бот — выберите самый большой кружок: